List szklanego dziecka

Mamo, Tato…

Ja też tu jestem.

Od zawsze. Obok.

Cicho. Trochę jak duch.

I widzę więcej, niż myślicie.

Czuję wszystko, choć nic nie mówię.

 

Wasze “zdrowe dziecko”.

To, które „radzi sobie samo”.

Wiem, że moje rodzeństwo potrzebuje Was bardziej.

Wiem, że macie mało sił, mało czasu, mało spokoju.

Wiem…

Ale czy ja też mogę czuć?

 

Przecież…

Nie chcę być dodatkowym problemem.

Nie proszę głośno. Nie przerywam.

Zamykam się w sobie, bo czuję, że Nasz świat i tak już się ledwo trzyma.

Boję się, że jak dołożę swoje problemy to Nasza krucha rzeczywistość się rozpadnie.

Ale czasem nie chcę być już silny.

Czasem chcę po prostu być… dostrzegany.

Nie przez pryzmat tego, jak dobrze się zachowuję, jak pomagam, jak jestem silny i dzielny.

Tylko jako ja – dziecko, które też czuję więcej.

 

Wiem, że moje rodzeństwo potrzebuje Was bardzo.

Wiem, że jego świat jest trudniejszy, że Wasze siły są ograniczone.

Ale mój świat – też nie jest łatwy.

Bo doświadczam w szkole trudności.

Bo wśród kolegów nikt mie nie rozumie, bo nie ma w domu tak jak ja.

Bo patrzę na Was, zmęczonych i zatroskanych.

Bo słyszę, gdy płaczecie po cichu.

Bo czuję, że moje potrzeby są mniejsze, mniej pilne, mniej ważne.

 

Wiem, że nie robicie tego celowo.

Wiem, że kochacie.

Ale wiecie co…?

Ja w tym wszystkim czuję się niewidzialny.

 

Zamykam się w swoim pokoju, który coraz częściej przypomina schron, a nie azyl.

Zastanawiam się, czy moje emocje mają prawo istnieć, skoro ktoś inny ma trudniej.

Czy mogę się złościć, kiedy Wy ledwo trzymacie się na nogach?

Czasem chciałbym być tym, który ma prawo do krzyku.

Do błędu. Do łez.

Do bycia ważnym nie tylko dlatego, że jestem “tym zdrowym”.

Czy mogę mieć gorszy dzień, kiedy przecież „mam wszystko” bo jestem zdrowy?

 

Więc milczę.

Ale noszę w sobie wiele.

Czasem samotność tak boli, że aż ściska w gardle.

Bo nie mam z kim podzielić się tym, co czuję – żeby nie obciążać.

 

Nie chcę być dodatkowym problemem.

Nie proszę głośno. Nie przerywam.

Zamykam się w sobie, bo czuję, że Wasz świat i tak już się ledwo trzyma.

 

Ale ja rosnę.

I noszę w sobie ciężar, którego nikt nie widzi.

Tęsknię za Wami – za czasem tylko dla mnie.

Za oczami, które mnie dostrzegają nie tylko wtedy, gdy coś zrobię źle.

 

A przecież…

Ja Was tak bardzo potrzebuję.

Nie jako opiekunów.

Jako Rodziców.

Z uśmiechem. Z obecnością. Z uwagą tylko dla mnie.

 

Bo kiedy Wy znajdziecie spokój i akceptację, kiedy przestaniecie walczyć z rzeczywistością, a zaczniecie w niej być – to ja też zacznę oddychać.

Bo nie robię tego, co im mówicie bym robił – tylko robię to, co widzę, że wy robicie.

A ja widzę i czuję wszystko, choć wydaje wam się, że nie bo przecież jestem tylko dzieckiem.

Proszę…

Niech nasze słowa będą czułe.

Niech każde emocje i potrzeby będą wyrażane i akceptowane.

Niech obowiązki będą dostosowane do moich możliwości i wieku.

Niech nasz dom będzie miejscem, w którym każdy ma prawo być tak samo widziany i ważny.

Niech to, co trudne – nie zamknie nam serc.

 

Nie umiem powiedzieć tego na głos.

Ale moje serce już od dawna woła.

Cicho.

Proszę Was…

Zobaczcie mnie.

Zanim nauczę się znikać tak dobrze, że pewnego dnia naprawdę mnie nie zauważycie.

Wasze szklane dziecko.

E-book “Dwoje w moim sercu. Gdy codzienność splata się z niepełnosprawnością”

Dodaj komentarz