Dzień, w którym mówi się o silnych dłoniach, które uczą grać w piłkę, o ramionach, na których dzieci wskakują w zabawie.
Dzień Ojca.
Ale dziś chcę napisać o innych ojcach.
O tych, którzy na co dzień dźwigają znacznie więcej, niż widać na pierwszy rzut oka. O ojcach dzieci z niepełnosprawnościami.
Bo to zupełnie inne ojcostwo.
Może Wasze dzieci nie zrobią Wam dziś laurki. Może nie powiedzą:
„Tato, dziękuję. Kocham Cię.”
Czasem nie potrafią tego wyrazić słowami. Ale pamiętajcie — w ich oczach jesteście całym światem.
Ich bezpieczną przystanią.
Wasza codzienna obecność, troska, cierpliwość, oddanie — nawet wtedy, gdy świat tego nie widzi i mało kto docenia— mają ogromną wartość. Nawet jak nie jest idealnie jest wystarczająco jak na ten moment.
Często widzę w oczach ojców OzN ogrom niewypowiedzianych emocji, zatroskanie i zmęczone oczy, które rzadko mówią o tym, jak bardzo boli ich serce.
Widzę ramiona, które zamiast wysoko podrzucać syna, codziennie dźwigają ogromny ciężar ciągłej zadbania o całą rodzinę.
Widzę ręce, które nie uczą wiązać butów, bo te buty ktoś musi założyć za dziecko.
Widzę serca, które zamiast planować wyprawy rowerowe, szukają pieniędzy na kolejnych specjalistów, lekarzy, terapii.
Widzę Waszą miłość. Choć często niewypowiedzianą, a przez to niewidzialną.
Mężczyźni wyrastaliście w świecie, który wciąż powtarzał:
„Chłopaki nie płaczą.”
W świecie, w którym mężczyzna musi być silny, niezłomny, odporny bez emocji.
Ojcowie OzN często stoją w cieniu.
Bo trzeba być „twardym”. Bo mężczyzna „musi sobie radzić”. Bo „żona i tak bardziej i lepiej się tym zajmuje”.
A przecież w środku też krzyczycie. Też macie swoje ogromne potrzeb, pragnienia których nikt nie dostrzega, a które ciągle odkładacie. Często przychodzi lęki…
O przyszłość. O zdrowie. O to, co będzie, kiedy Was zabraknie.
Czasem udajecie przed całym światem, że wszystko jest pod kontrolą.
Ale często kładziecie się spać z myślą:
„Czy damy radę jeszcze jeden dzień?”
I trwacie.
W tym wyjątkowym ojcostwie jest coś niezwykle pięknego.
Bo kochacie nie za sukcesy, nie za dyplomy, nie za nagrody na zawodach sportowych.
Kochacie za uśmiech przy porannej toalecie.
Za spojrzenie, za drobny gest, za maleńki postęp, który dla innych byłby niezauważalny.
Wasza duma rośnie nie na boisku, ale w sali rehabilitacyjnej, przy pierwszym samodzielnym kroku, przy pierwszym spojrzeniu w oczy.
Ale ja chcę Wam dziś powiedzieć:
Macie prawo do emocji. Do słabości, do zmęczenia, do lęku. Macie prawo czuć się czasem bezradni, bezsilni i to jest w porządku, nie walczcie z tym nie ukrywajcie, pozwólcie sobie na to.
Chciałam wam przypomnieć, że nie musicie wszystkiego dźwigać w samotności. Największą odwagą nie jest przecież granie twardziela i udawanie kiedy brakuje sił.
Prawdziwą siłą jest przyznać:
“Jest mi trudno. Potrzebuję wsparcia.”
Mówienie o tym, co w środku — o strachu, o bólu, o obawach — nie odbiera Wam męskości. Wręcz przeciwnie — pokazuje Waszą autentyczność i odwagę. Bo w tej drodze rodzica OzN nie da się iść samemu.
Warto dzielić się z innymi, pozwalać sobie na rozmowy, na łzy, na chwilę słabości.
To nie oznaka porażki. To dowód siły.
Dla siebie.
Dla swojej rodziny.
Widzę, jak codziennie pokonujecie własne ograniczenia, by dać siłę innym.
Widzę, jak cierpliwie budujecie świat, w którym Wasze dzieci — mimo wszystkich ograniczeń — mogą czuć się kochane, ważne i akceptowane.
Dziś, w Dniu Ojca, dziękuję Wam.
Za to, że trwacie pomimo wszystko.
Za miłość, która nie potrzebuje słów.
Za codzienną odwagę, która nie krzyczy, ale cicho trwa.
Za serca, które kochają mocniej, niż wielu potrafi sobie wyobrazić.
Dla Was — bohaterowie codzienności.
Jesteście najlepsi💗